Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Myślę, że tak można podsumować 4 tygodnie spędzone na wyspie zwanej Wielką Brytanią (choć miejscowi lubią mówić, że to taka mała wyspa, na której leży taki mały kraj). Czas spędzony na praktyce w urokliwym nadmorskim mieście Plymouth wykorzystaliśmy dobrze: poznając okolicę bliższą i dalszą; ludzi, którzy są pod wieloma względami inni niż Polacy; jedzenie – które na ogół nie dorównuje naszemu. Przede wszystkim jednak zdobywaliśmy doświadczenie zawodowe pracując w hotelach i restauracjach. Już nigdy nazwy „Copthorne Hotel”, „Future Inn”, „New Continental”, „Kynance Bed and Breakfast” czy „Slice a Pizza” nie będą dla nas brzmieć obco czy dziwnie, bo spędziliśmy w nich miesiąc naszego życia. Wiemy już, jak doceniane jest przez angielskich pracodawców zaangażowanie, gotowość do wykonywania różnych zadań i wykazywanie inicjatywy. Mieliśmy możliwość pracować z ludźmi bardzo życzliwymi ale też bardzo wymagającymi. Pilnowaliśmy, aby wyglądać bez zarzutu (choć nie obyło się bez incydentu z pomalowanymi na niebiesko paznokciami – pozostałość po wolnym weekendzie), nie spóźniać się do pracy i sumiennie wykonywać swoje obowiązki. Być może nawiązane tam znajomości może pomogą nam jeszcze odwiedzić w przyszłości Plymouth, a póki co o czasie spędzonym w Anglii przypominać nam będą certyfikaty i Europassy, pamiątki i zdjęcia. A oto niektóre z nich.